Св. Герард Герб Икона Божьей Матери
Блажен человек, который на Господа возлагает надежду свою. Пс 39,5

Uroczystości pogrzebowe

 

O. Dariusza Łysakowskiego CSsR 

 

Sanktuarium Matki Bożej w Tuchowie

26.01.2001

 

 

Homilia wygłoszona przez Wikariusza Prowincjała Warszawskiej Prowincji Redemptorystów O. dr Jacka Dembka

 

 

Najprzewielebniejszy Księże Biskupie,

Droga Mamo i Rodzino Ojca Dariusza,

Czcigodni Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie, w powołaniu zakonnym

Siostry i Bracia.

 

 

         Stając wokół trumny Ojca Dariusza po raz ostatni w tym życiu, w tym świecie, stając blisko Niego. Stajemy wobec tego pytania, które niesie ze sobą tajemnica śmierci. Tajemnica, której każdy z nas musi stawiać czoła. Tajemnica przed którą nie ma ucieczki. I można by było popatrzeć na tę tajemnicę w ten sposób: oto trzydzieści sześć lat nieskończone jeszcze, oto tyle lat z pośród tych trzydziestu sześciu poświęcone na wzrastanie, na przygotowanie do pracy, zaledwie kilka lat pracy, która nareszcie zaczęła przedstawiać jakieś perspektywy, nareszcie zaczęła przynosić owoc, nareszcie zaczęła dawać nadzieję; oto pozwolenie na budowę kościoła, oto coraz więcej ludzi, słuchających Jego słów, modlących się razem z Nim...

 

I przypadek, zrządzenie losu i nagle wszystko się kończy. I można by, tak jak wielu ludzi to czyni stanąć wobec tej tajemnicy z pełnym bólu i rozpaczy stwierdzeniem: że to nie ma sensu.

 

         Jestem jednak głęboko przekonany Siostry i Braca, że gdyby nasz współbrat Ojciec Darek, mógł teraz do nas przemówić Jego odpowiedź na wyzwanie śmierci byłaby zupełnie inna. Jestem tak przekonany, dlatego, że gdy dzień po Jego śmierci dzwoniłem do Kemerowa, usłyszałem Jego głos nagrany na automatycznej sekretarce, głos pełen radości i entuzjazmu, głos, który dzwoniącemu oznajmiał - „Pozdrawiam Cię od Jezusa, który żyje i Cię kocha.”

Bo Jezus żyje! bo, chociaż i On tak młodo zakończył to ziemskie życie, chociaż i Ci, którzy Jego kochali - Jego Matka, Jego Bliscy, Jego Uczniowie przez całe trzy dni stali wobec doświadczenia ciemności i bezsensu, wobec pytania: „dlaczego?” To przecież Jezus żyje. Światło poranka zmartwychwstania rozbłysnęło pełnym blaskiem i rzuciło ostateczny sens na to wszystko co stanowi tajemnice ludzkiego życia i śmierci, a właściwiej byłoby powiedzieć, tylko życia, bo gdy żyjemy, gdy na ten świat przychodzimy to nasze życie zmienia się, ale już się nie kończy. I oto w świetle tego poranka, Poranka Zmartwychwstania, wreszcie możemy pojąć jak wielka jest Miłość Boga do każdego z nas. Ta Miłość, o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, w fragmencie z listu św. Pawła Apostoła do Rzymian. Ta Miłość od której nic nas nie może odłączyć, bo nie ma żadnej takiej siły, bo nie ma żadnej takiej potęgi na tym świecie. Nawet śmierć nasza nie jest dostatecznie mocna, by od Miłości Boga objawionej nam w Chrystusie Jezusie Panu Naszym nas odłączyć.

 

I to jest miejsce ostatecznej odpowiedzi, w tę Miłość trzeba nam się zapatrzeć, tej Miłości trzeba nam pozwolić się objąć, byśmy mogli zrozumieć, że Ten, który dla nas umarł i zmartwychwstał przyniesie i przynosi ostateczny sens naszym zmaganiom, ostateczny sens naszym radościom i smutkom, sens ostateczny naszemu umieraniu.

 

         I Darek, na ile Go znałem doskonale to zrozumiał. Co więcej On zrozumiał, że człowiek, gdy doświadczy tej Bożej Miłości, tej Bożej Miłości od której nic nas nie odłączyć nie może nie ma prawa pozostawać sam z tą Miłością, nie ma prawa zamykać się w sobie i cieszyć się tą Miłością, ale musi  o tej Miłości mówić, bo tak wielu ludzi jeszcze nie słyszało, bo dla tak wielu ludzi to przesłanie Miłości nie już wielkiego znaczenia, więc On doświadczył            i mówił.

 

         I jako Redemptorysta, a więc zakonnik, który jako cel swojego życia wybrał głoszenie Ewangelii najbardziej opuszczonym. Gdy tylko dostrzegł, że oto można iść tam, gdzie są najbardziej opuszczeni, bo czyż może być ktoś bardziej opuszczony od człowieka, który od lat nie słyszał Dobrej Nowiny. Od lat, bo wygnano Boga stamtąd, a jeżeli wygania się Boga nawet z Syberii, to już jest naprawdę tragedia.

 

         On to zobaczył i zrozumiał, że ta Miłość Boża, której sam doświadcza przynagla Go, by tam pójść, by wołać, by mówić, by z tymi ludźmi być, by             z tymi ludźmi się modlić, by dla tych ludzi umierać. Bo czymże innym jest życie kapłana, czymże innym jest życie zakonnika jak uczestniczeniem w życiu Jezusa Chrystusa, w tym życiu, które było życiem dla nas do końca, do samej śmierci. Tak i Darek w codziennych trudach, w ofiarach, które ponosił                         i ostatecznie w tym momencie, którym Bóg przypieczętował Jego pracę oddawał i oddał życie dla najbardziej opuszczonych.

 

         Przedziwna to rzecz Siostry i Bracia, przedziwna to rzecz, bo On czuł              i rozumiał, że ta Ewangelia musi być głoszona wszystkim i nie było dla Niego różnicy czy modli się, czy rozmawia z niewierzącymi czy z wierzącymi,                   z katolikami, protestantami czy braćmi Prawosławnymi. Czyż sam Bóg tego Jego wysiłku nie przypieczętował swoim świadectwem, powołując Go do siebie, właśnie w tym tygodniu, gdy cały Kościół modli się o Jedność chrześcijan. Czyż właśnie nasi bracia Prawosławni sami nie dali temu wyrazu, gdy poprosili by do trumny wraz z naszym habitem włożyć tradycyjną pogrzebową prawosławną szatę. Wiedzieli, że człowiek, który kocha Boga, wiedzieli, że człowiek, który tego Boga głosi ludziom potrzebującym, jest bratem każdego człowieka.

 

         Skąd na to wszystko siła. Skąd było w Nim tyle dziecięcej wprost wiary. Pamiętam, gdyśmy nie raz rozmawiali, nie tak dawno temu spotkaliśmy się w Warszawie, gdy opowiadał o swoich planach, tak jakoś próbowałem myśleć realistycznie, zapytałem Go nawet: „Darek, czy to, to wszystko Wam się uda?” Uśmiechnął się tym swoim uśmiechem i powiedział: „Wszystko jest możliwe dla Tego, kto wierzy. Jeśli Bóg tego chce - tak będzie”.

         Była w Nim ta dziecięca wiara, którą tak wielu z nas brało za naiwność, ale przecież ta wiara przynosiła owoce. Skąd, skąd było w Nim tyle siły. Skąd było w Nim tyle radości. Skąd było w Nim tyle nadziei na tej ziemi, którą jeden z naszych pisarzy nazwał „ziemią nieludzką”.

 

         Celowo Siostry i Bracia, chciałem, byśmy odczytali ten fragment Ewangelii, o spotkaniu uczniów z Chrystusem, o tym momencie, gdy rozpoznali Go przy łamaniu chleba.

 

Ojciec Tony Branagan z Irlandii, który pracował razem z Darkiem przez ostatnie cztery lata powiedział:, że Darek musiał chyba złożyć podobny ślub jak Założyciel naszego Zgromadzenia; ślub nie marnowania czasu. Bo jeżeli nie pracował to był w kaplicy, klęczał przed samym tabernakulum. Czasem otwierał tabernakulum i wpatrywał się w Chrystusa. W Jego obecności, tej pełnej Miłości obecności wśród nas odnajdywał zapał, odnajdywał siłę, odnajdywał natchnienie do tego wszystkiego co robił. Odnajdywał tę siłę w objęciach Maryi. Słyszeliśmy w życiorysie, a Ci, którzy z Nim żyli to potwierdzają, że jakoś szczególnie naszej Matce był oddany, że każdego dnia przy wszystkich pracach, przy tych wielu kilometrach które musiał pokonywać, przy tych wszystkich trudach i wysiłkach każdego dnia odmawiał cały różaniec. Nie jedną jego cząstkę, ale cały!!! Bo wiedział, że dobrze jest mieć Maryję za Matkę, że kto na Jej kolana się wespnie, kto w Jej objęcia się zanurzy, ten znajdzie Jezusa,                     a z Nim i siłę i radość i pokój.

 

         Siostry i Bracia, zwłaszcza Kochana Rodzino Darka.

 

Jest smutek i to jest zrozumiałe, bo wraz z naszymi najbliższymi umiera kawałek z nas. Jest pytanie dlaczego, ale przede wszystkim jest dla nas chrześcijan wiara w życie wieczne i wiara w świętych obcowanie i ośmieliłbym się tutaj parafrazując, zmieniając słowa samego Darka powiedzieć: DAREK ŻYJE, JEST Z NAMI I KOCHA KAŻDEGO Z NAS !!! I tą swoją milczącą dzisiaj obecnością, tą obecnością, w  którą wierzymy, obecnością która już nigdy się nie skończy choć jest tak bardzo inna. Dzisiaj każdemu z nas stawia przed oczy świadectwo swojego życia, życia do końca. Dzisiaj każdemu z nas stawia przed oczy pytanie: Co ty robisz  ze swoim powołaniem? Przecież to Ciebie Jezus kocha i wszystko jedno czy jesteś kapłanem, zakonnikiem, czy matką, ojcem, czy jesteś człowiekiem, który dopiero zaczyna życie, Bóg ciebie kocha i w tej Miłości stworzył dla Twojego życia plan szczęścia. Co z tym planem robisz? Czy żyjesz tak od niechcenia? Czy żyjesz tylko tak na marginesie swoich możliwości? Czy swoje powołanie rozwijasz i realizujesz         ot tak przeciętnie jak gdyby nigdy nic?

 

Sensem życia i śmierci Darka jest również to pytanie: co my z tym zrobimy, co my zrobimy ze swoim powołaniem. Czy Jego obecność wśród nas sprawi, że coś się w nas obudzi. Że zechcemy otworzyć się na Miłość Boga, od której nic nas nie może odłączyć. Niech wraz z modlitwą za naszego Brata, niech wraz z modlitwą, którą zanosimy do Boga prosząc Go o pociechę dla Jego najbliższych. Niech to pytanie stanie dzisiaj przed nami.

 

         Pozwólcie kochani, że zakończę tę refleksję słowami Darka, że użyczę Mu swojego głosu. Niech te słowa w nas brzmią. Niech te słowa nas prowadzą: „ JEZUS ŻYJE I CIEBIE KOCHA”. Amen

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ks. Prałat Edward Ludwicki – proboszcz parafii w Tarnogrodzie

 

Ekscelencjo

Ojcze Prowincjale

Bracia w Kapłaństwie

Drodzy w Chrystusie Panu

 

Drogi Darku! Pan posłał Ciebie do dalekiej krainy, krainy mrozów                      i śniegów. Posłał Ciebie, abyś ludziom tam żyjącym niósł światło Prawdy Ewangelicznej. Nasuwa się pytanie dlaczego, dlaczego Ciebie? Widocznie Pan miał do Ciebie Darku, wielkie zaufanie, że sprostasz zadaniom, które były Ci powierzone. Bowiem jako młodzieniec byłeś już zaprawiony do pokonywania trudności jakie nastręcza życie. Gdy zaproponowano Ci pracę na dalekiej Syberii, nie zastanawiałeś, ale powiedziałeś, idę Panie, aby pełnić Twoją wolę.

         Cieszyłeś się Darku, gdy zdobyłeś jedną duszę dla Chrystusa. A ile radości miałeś, gdy przyjechały trzy osoby z Tobą do Polski. Nie mówiły po Polsku, mówiły po rosyjsku i pamiętam o ich wielkiej radości. O radości tych osób, gdy opowiadały w kościele parafialnym w Tarnogrodzie, o swoim spotkaniu z Chrystusem, które dokonało się przez Ciebie Darku. Były to te światła, które miały oświecać Prawdą Bożą, zimne serca ludzkie.

Jak bardzo cieszyłeś się, że masz już kaplicę, w której możesz już odprawiać Mszę św. Jadąc z powrotem zakupiłeś szaty i naczynia liturgiczne oraz ten mały dzwon. On wiele kilogramów ważył. Jeszcze mówiłem, jak dasz radę ten dzwon zawieźć. Ale mówiłeś: on jest tam potrzebny. 

Podziwiałem Twój zapał jako proboszcz. Twoją wielką gorliwość; pomyślałem sobie: „Szaleniec Boży”

         Ale plany Pana, jak już była mowa są inne. Pan powołał Ciebie do siebie. Widocznie inne będziesz miał zadanie. Tam u Pana będziesz wypraszał łaski, aby światła Prawdy Bożej, które zapalałeś w umysłach tamtejszych ludzi nie zagasły, ale oświecały i zapalały się w innych duszach ludzkich.

         Drogi Darku! Za chwilę pożegnamy Ciebie, powrócimy do domu. Pozostaniesz tutaj, bo to jest Twoja duchowa rodzina. Pozostaniesz więc wśród swoich, nie obcych. My będziemy się z Tobą łączyć przez modlitwę.

         Żegna Ciebie cała parafia z której pochodzisz, z którą tak bardzo byłeś związany. Żegna Cię rodzina; a więc matka, ojciec, siostry, bracia, żegnają Cię krewni, bliscy i dalsi, żegnają Cię koleżanki i koledzy ze szkoły podstawowej                i ze szkoły średniej. Żegnają Cię również i Siostry Zakonne, z którymi miałeś zawsze tak żywy kontakt. Żegnamy Cię i my księża rodzinnej parafii.                     Ja również serdecznie żegnam Cię, Drogi Darku.

         Władzom zakonnym na ręce Ojca Prowincjała składam w imieniu rodziny serdeczne podziękowanie za troskę w przygotowaniu pogrzebu, za sprowadzenie zwłok do Polski, za podanie do wiadomości o śmierci śp. Darka przez Radio Maryja, za wszystkie Msze św. odprawione zaraz po wypadku.

         Jeszcze raz składam wszystkim uczestnikom pogrzebu śp. Dariusza serdeczne podziękowanie - Bóg zapłać.

A Jego ofiara, Jego ofiara życia zapewne będzie posiewem nowych powołań i chętnych do pracy na dalekiej, dalekiej Syberii. To dzieło, które rozpocząłeś z taką gorliwością i Miłością nie pójdzie na marne. Ono będzie wydawało obfity plon, może nie zaraz, ale będzie. Darku, pozostają tutaj Twoje szczątki cielesne, ale Ty duchem jesteś z nami i będziesz z nami. Pamiętaj                    o wszystkich, ale również i o swojej parafii za, którą tyle razy modliłeś się, prosiłeś Boga, ażeby wszyscy stanowili jedno.